sobota, 25 lipca 2015

Robert i Anna - Pierwsze lanie od świeżo upieczonego męża

Przepraszam was za tak długą nieobecność na blogu, ale praca mnie pochłonęła i nie miałem czasu ani na pisanie, ani na publikowanie, czy nawet poprawianie tego co już dawno zostało przeze mnie przelane na białe strony.
Wiem, że obietnica iż na blog będę zaglądał częściej na nic się zda, dlatego tym razem nie będę o tym nawet wspominał, bo wiadomo, że każdy ma swoje życie i różnie bywa z czasem (mnie zazwyczaj go brak).
Dlatego tym razem przychodzę z krótkim opowiadankiem, albo właściwie pierwszą częścią krótkiego opowiadanka o związku opartym na domowej dyscyplinie. Jeśli przypadnie wam do gustu, to stworzę kilka, albo być może kilkanaście części.


A teraz fragment (niecałe 3 z 10 stron):
Anka jednak się zgodziła... zgodziła na wszystko. Była iście zdesperowana, potrzebowała kogoś kto się nią zaopiekuje, otoczy zainteresowaniem i sprawi, że poczuje się w pełni bezpieczna. Co prawda nie podobały jej się niektóre poglądy Roberta, zwłaszcza te mówiące o tym, że będzie brała w skórę za każdym razem gdy coś przeskrobie, ale także dla trwania w karności, wyznaczenia granic i utrzymania w ryzach. Z początku nawet myślała, że on żartuje, że obiecuje jej cuda wianki, tylko po to by ją wykorzystać, ale nie... Robert postawił sprawę jasno „nie chodzi mi o seks, jeśli chcesz mieć pewność, możemy poczekać zarówno z pierwszym laniem jak i z pierwszym seksem do nocy poślubnej”.
– Jak to z pierwszym laniem? – zapytała wtedy.
Szatyn zamrugał dwukrotnie swoimi szmaragdowymi oczami i wyjaśnił iż aby była grzeczna musi wiedzieć co ją czeka, gdy postąpi niewłaściwie.
– Poza tym nie obdarzę cię od razu zaufaniem – mówił. – Stanowczo widać, że brakuje ci dyscypliny, dlatego zaczniemy od cotygodniowego utrzymywania w karności.
– To znaczy będziesz mnie był co tydzień?
– Delikatnie, to ma być przestroga, a nie kara – odpowiedział śmiertelnie poważnie. – Z wyjątkiem pierwszego razu – dodał. – Pierwszy zaboli, mocno zaboli, abyś od samego początku wiedziała, że nie wolni mi wchodzić na głowę, bo sobie na to nie pozwolę.
Wtedy przystała na jego warunki i dwa tygodnie później stanęli przed ołtarzem. Wtedy była pewna, teraz też była pewna, wiedziała, że nawet gdyby miała możliwość cofnięcia czasu, to nie postąpiłaby inaczej, ale bała się. Bardzo się bała. Z resztą nie ma jej się co dziwić. Nigdy wcześniej nie dostała od nikogo nawet klapsa. No z wyjątkiem Roberta, bo klepnąć ją potrafił już wcześniej, choćby w chwili, gdy zaczynała jego zdaniem niepotrzebnie marudzić. Właśnie przez te sporadyczne klepnięcia wiedziała, że mężczyzna ma ciężką rękę.
– Wiesz co teraz nastąpi? – powtórzył pytanie szatyn, a blondynka przytaknęła ruchem głowy.
Dziewczyna wydawała się drżeć na całym ciele, a gdy jej wzrok powędrował w kierunku dźwięku odpinanej klamry struchlała.
Robert wyjął pasek ze spodni, zwinął go na pół i zważył w dłoni, a potem odłożył na komodę.
– Zaczniemy od klapsów, Mała – zapowiedział i chwycił dziewczynę za ramiona. Okręcił tak by znajdowała się tyłem do niego i zaczął rozpinać zamek jej białej sukni ślubnej
Kiedy uporał się z zapięciem, sięgnął do ramion, gdzie zaczął powoli spuszczać koronkowe rękawy. W ten sposób wyswobodził jej ręce i zmierzał niżej aż do chwili, gdy suknia opadła na podłogę i rozłożyła się na niej kaskadami.
Ania została w samej bieliźnie, bez stanika, gdyż suknia była tak uszyta, że ten nie był jej potrzebny. Dwie śnieżnobiałe podwiązki dodawały jej uroku. Poczuła jak mąż zaciska swoją lewą dłoń na jej lewym ramieniu, a w prawą chwyta pozostawiony wcześniej na komodzie wąski pasek, idealny do spodni garniturowych.
Robert pociągnął kobietę w stronę sypialni i dla przyspieszenia jej kroku smagnął dwa razy przez niemal gołe, bo jedynie w stringach pośladki.
Anna pisnęła, podskoczyła w miejscu, a jej dłonie niemal od razu zakryły pupę. Mężczyzna wypuścił ramie blondynki, a ta w sekundę odskoczyła od niego niczym oparzona. Przywarła plecami i jej zdaniem już wystarczająco zbitą pupą do chłodnej ściany wyłożonej ozdobnymi cegiełkami.
– Do pokoju. – Wskazał dwoma palcami kierunek i jeszcze zanim się ruszyła poprawił pas w dłoni.
Anna ze strachu zacisnęła pośladki i ruszyła, ale bokiem, tak by narzędzie nie mogło jej dosięgnąć. Wstyd gdzieś uleciał, chociaż z drugiej strony nie krępowała ją nagość przy Robercie, gdyż tego już doświadczyła niejednokrotnie, choćby wtedy, gdy mężczyzna specjalnie dla niej zorganizował samotne przebywanie na basenie, tylko we dwoje. Wtedy też po jakimś czasie zostali zupełnie nadzy, bo zrzucili z siebie wyjątkowo ciążące im tego dnia kąpielówki.
– Nawet się tak nie kryj, bo lanie i tak cię nie ominie – zapowiedział, gdy znaleźli się przed dużym, małżeńskim łóżkiem niczym dla pary królewskiej. Miało baldachim, żółte nakrycie, dużo poduszek i złotą narzutę.

Całe opowiadanie do zakupu tutaj <klik>

6 komentarzy:

  1. Moim zdaniem, dyscyplina powinna być obecna już na ślubie. W pierwsze lata młoda kobieta potrzebuje tak męża jak i surowego ojca! Kapłani powinni częściej o tym mówić i obowiązkowo na ślubnym kazaniu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Skoro jestes taki chojrak to dawaj

      Usuń
    3. Dokładnie. Domowa dyscyplina jest naprawdę fajna. Szukam partnera do takiej relacji ale to nie takie proste :)

      Usuń
    4. Skoro jestes taki chojrak to dawaj!

      Usuń
  2. ty debilko skończona

    OdpowiedzUsuń