Przepraszam was za tak
długą nieobecność na blogu, ale praca mnie pochłonęła i nie miałem czasu ani na
pisanie, ani na publikowanie, czy nawet poprawianie tego co już dawno zostało przeze
mnie przelane na białe strony.
Wiem, że obietnica iż
na blog będę zaglądał częściej na nic się zda, dlatego tym razem nie będę o tym
nawet wspominał, bo wiadomo, że każdy ma swoje życie i różnie bywa z czasem
(mnie zazwyczaj go brak).
Dlatego tym razem
przychodzę z krótkim opowiadankiem, albo właściwie pierwszą częścią krótkiego
opowiadanka o związku opartym na domowej dyscyplinie. Jeśli przypadnie wam do
gustu, to stworzę kilka, albo być może kilkanaście części.
A teraz fragment (niecałe 3 z 10 stron):
Anka jednak
się zgodziła... zgodziła na wszystko. Była iście zdesperowana, potrzebowała
kogoś kto się nią zaopiekuje, otoczy zainteresowaniem i sprawi, że poczuje się
w pełni bezpieczna. Co prawda nie podobały jej się niektóre poglądy Roberta,
zwłaszcza te mówiące o tym, że będzie brała w skórę za każdym razem gdy coś
przeskrobie, ale także dla trwania w karności, wyznaczenia granic i utrzymania
w ryzach. Z początku nawet myślała, że on żartuje, że obiecuje jej cuda wianki,
tylko po to by ją wykorzystać, ale nie... Robert postawił sprawę jasno „nie
chodzi mi o seks, jeśli chcesz mieć pewność, możemy poczekać zarówno z
pierwszym laniem jak i z pierwszym seksem do nocy poślubnej”.
Szatyn
zamrugał dwukrotnie swoimi szmaragdowymi oczami i wyjaśnił iż aby była grzeczna
musi wiedzieć co ją czeka, gdy postąpi niewłaściwie.
– Poza tym nie
obdarzę cię od razu zaufaniem – mówił. – Stanowczo widać, że brakuje ci
dyscypliny, dlatego zaczniemy od cotygodniowego utrzymywania w karności.
– To znaczy
będziesz mnie był co tydzień?
– Delikatnie,
to ma być przestroga, a nie kara – odpowiedział śmiertelnie poważnie. – Z
wyjątkiem pierwszego razu – dodał. – Pierwszy zaboli, mocno zaboli, abyś od
samego początku wiedziała, że nie wolni mi wchodzić na głowę, bo sobie na to
nie pozwolę.
Wtedy
przystała na jego warunki i dwa tygodnie później stanęli przed ołtarzem. Wtedy
była pewna, teraz też była pewna, wiedziała, że nawet gdyby miała możliwość
cofnięcia czasu, to nie postąpiłaby inaczej, ale bała się. Bardzo się bała. Z
resztą nie ma jej się co dziwić. Nigdy wcześniej nie dostała od nikogo nawet
klapsa. No z wyjątkiem Roberta, bo klepnąć ją potrafił już wcześniej, choćby w
chwili, gdy zaczynała jego zdaniem niepotrzebnie marudzić. Właśnie przez te
sporadyczne klepnięcia wiedziała, że mężczyzna ma ciężką rękę.
– Wiesz co
teraz nastąpi? – powtórzył pytanie szatyn, a blondynka przytaknęła ruchem
głowy.
Dziewczyna
wydawała się drżeć na całym ciele, a gdy jej wzrok powędrował w kierunku dźwięku
odpinanej klamry struchlała.
Robert wyjął
pasek ze spodni, zwinął go na pół i zważył w dłoni, a potem odłożył na komodę.
– Zaczniemy od
klapsów, Mała – zapowiedział i chwycił dziewczynę za ramiona. Okręcił tak by
znajdowała się tyłem do niego i zaczął rozpinać zamek jej białej sukni ślubnej
Kiedy uporał
się z zapięciem, sięgnął do ramion, gdzie zaczął powoli spuszczać koronkowe
rękawy. W ten sposób wyswobodził jej ręce i zmierzał niżej aż do chwili, gdy
suknia opadła na podłogę i rozłożyła się na niej kaskadami.
Ania została w
samej bieliźnie, bez stanika, gdyż suknia była tak uszyta, że ten nie był jej
potrzebny. Dwie śnieżnobiałe podwiązki dodawały jej uroku. Poczuła jak mąż
zaciska swoją lewą dłoń na jej lewym ramieniu, a w prawą chwyta pozostawiony
wcześniej na komodzie wąski pasek, idealny do spodni garniturowych.
Robert
pociągnął kobietę w stronę sypialni i dla przyspieszenia jej kroku smagnął dwa
razy przez niemal gołe, bo jedynie w stringach pośladki.
Anna pisnęła,
podskoczyła w miejscu, a jej dłonie niemal od razu zakryły pupę. Mężczyzna
wypuścił ramie blondynki, a ta w sekundę odskoczyła od niego niczym oparzona.
Przywarła plecami i jej zdaniem już wystarczająco zbitą pupą do chłodnej ściany
wyłożonej ozdobnymi cegiełkami.
– Do pokoju. –
Wskazał dwoma palcami kierunek i jeszcze zanim się ruszyła poprawił pas w
dłoni.
Anna ze
strachu zacisnęła pośladki i ruszyła, ale bokiem, tak by narzędzie nie mogło
jej dosięgnąć. Wstyd gdzieś uleciał, chociaż z drugiej strony nie krępowała ją
nagość przy Robercie, gdyż tego już doświadczyła niejednokrotnie, choćby wtedy,
gdy mężczyzna specjalnie dla niej zorganizował samotne przebywanie na basenie,
tylko we dwoje. Wtedy też po jakimś czasie zostali zupełnie nadzy, bo zrzucili
z siebie wyjątkowo ciążące im tego dnia kąpielówki.
– Nawet się
tak nie kryj, bo lanie i tak cię nie ominie – zapowiedział, gdy znaleźli się
przed dużym, małżeńskim łóżkiem niczym dla pary królewskiej. Miało baldachim,
żółte nakrycie, dużo poduszek i złotą narzutę.
Całe opowiadanie do zakupu tutaj <klik>
Całe opowiadanie do zakupu tutaj <klik>
Moim zdaniem, dyscyplina powinna być obecna już na ślubie. W pierwsze lata młoda kobieta potrzebuje tak męża jak i surowego ojca! Kapłani powinni częściej o tym mówić i obowiązkowo na ślubnym kazaniu!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńSkoro jestes taki chojrak to dawaj
UsuńDokładnie. Domowa dyscyplina jest naprawdę fajna. Szukam partnera do takiej relacji ale to nie takie proste :)
UsuńSkoro jestes taki chojrak to dawaj!
Usuńty debilko skończona
OdpowiedzUsuń