niedziela, 17 maja 2015

Rodzina Tetmajerów - Rózgi poszły w ruch

Cała czwórka zjawiła się na wsi. Była to typowa, nieunowocześniona gospodarka. Taka z dużym podwórkiem i niedużą, parterową, drewnianą chatą z poddaszem. Był oczywiście też drewniany garaż, stajnia i obora, a za domem rozciągało się duże pole pełne posiane różnymi warzywami, owocami i pszenicą. Jednym słowem – istny raj dla dzieci, gdzie mogłyby się wybrudzić, popodziwiać zwierzęta hodowlane, wspinać na drzewa i kąpać w pobliskim stawie. Jednak zanim cała trójka mogła wyjść na podwórko najpierw musiała otrzymać obiecane przez ojca lanie.
Wiktor Tetmajer zazwyczaj był słownym i konsekwentnym człowiekiem. Należał do tych, którzy jak raz coś postanowią lub zapowiedzą, to zdania nie zmienią. Tym razem jednak okazał się być takim nie do końca. Postanowił darować najmłodszemu dziecku karę, gdyż Laura miała dopiero trzy latka i nie do końca wszystko rozumiała. Uznał, że co innego dać jej spontanicznego klapsa w pupę, a co innego tłumaczyć za co dostaje, nakazać się rozebrać, podać narzędzie potrzebne do wymierzania kary i ułożyć w pozycji na tyle dogodnej, by móc skroić jej siedzenie. Dlatego też zaraz po opuszczeniu samochodu Laura zajęła się zabawą w piaskownicy wraz ze swoim o rok starszym kuzynem. Mały Jaś miał na sobie czerwone spodenki i czapeczkę w takim samym kolorze. Nie miał koszulki, a jego drobne ciałko całe pokryte było brudem. Dzieciak od rana bawił się na podwórku piaskiem i wodą, tak więc nie było się co dziwić, że obecnie był w takim stanie.